nie znam starego, który nie sapie na swoją starą. nie, żebym była jakoś szczególnie zorientowana w temacie, tudzież robiła badania fokusowe oraz bieżyła po ulicach z bardziej lub mniej natrętnym pytaniem zadawanym mężczyznom 'dzień dobry, czy sapie pan na swoja starą?'.
nie znam starej, która nie sapie na starego. nie jestem wyjątkowa, nie będę julią wierną na balkonie, nie jestem twoją laleczką i tym podobne. sapię.
i to jest miłość poziom ekspert.
baby zbyt dużo gadają. ale mimo śmiesznych memów w internetach, mimo żartów rysunkowych - i nie - jeśli baba nie gada, to chłop nie robi tego, co baba gada. oczywiście dopóki baba jest. bo gdy baby braknie - chwilowo, tudzież przewlekle, okazuje się, że nie trzeba mędzić, dzieci nakarmione, chata ogarnięta, pranie włożone i wyjęte z pralki nawet czasami z funkcją prania pomiędzy.
facet mędzi, że babka mędzi. a babka mędzi, bo jeśli nie mędzi, to myśli, że jej facet może zwątpić, iż jest prawdziwym mężczyzną i że ma w domu dziwadło zamiast baby, co nie mędzi, mędzi więc zachowawczo.
w jakich kategoriach baba mędzi? otóż w każdych.
sama łapię się na tym, że nawet jak mam super hiper mega ciekawostkę związaną na przykład z w ogóle nie znaczącą dla mnie, dla starego, ani dla naszego związku całkiem pobieżnie znaną mi osobą, ale ciekawostka jest z gatunku łał, to oznajmię ją staremu mniej więcej razy tysiąc. stary, jako że jest rasowy i z rodowodem, a nie żaden kundel, moją ciekawostkę ma w pompie, w związku z czym dochodzę do wniosku, że a. nie usłyszał, b. zlekceważył, c. nie zrozumiał, że a. próbuję nawiązać kontakt, b. mam podobnie, c. czuję coś, czego sama nie umiem nazwać, więc może by tak się domyślił, a w konsekwencji zapytał mnie co się stało i zgadł, że potrzebuję, aby mnie na przykład przytulić, lub wręcz przeciwnie.
po siedemnastym razie stary mi mówi, że mówiłam mu to już dzisiaj siedemnaście razy, czyli słuchał, usłyszał, zrozumiał oraz zlekceważył. oczywiście, że zlekceważył. jak on mógł. i tak dalej.
istnieje wersja inna. powieś pranie. powiedziane z taką częstotliwością, żeby na pewno nie zapomniał, bo ja nie mogę, muszę pojechać, wyjść, beze mnie runie, no ale trudno, powieś. tylko strzepnij przedtem.
i co? i on nie strzepnie. i ja mędzę. bo ileż to roboty strzepnąć pranie? i jeszcze mi wmawia, że strzepnął, kiedy widzę, że skarpety schły osiem dni zwinięte w tak fantazyjny rulon, że mogłyby być instalacją jakiegoś bardzo nowoczesnego performera. otóż kochanie, jeśli ty nie strzepniesz prania, to ja mam dodatkową robotę, mianowicie prasowanie i to odbyć się będzie musiało w czasie, który planowo miałam przeznaczyć dla nas dwojga, więc tym samym zmuszasz mnie do mędzenia. być może zrobiłeś to specjalnie, żeby nie spędzać ze mną czasu, gdyż albowiem mędzę.
pomijam fakt, że nikt na świecie nie potrafi powiesić prania, oprócz mnie samej. nikt. nie wiem jakim cudem w innych domach pranie wisi, skoro nikt nie potrafi tego zrobić, tylko ja.
dalej. pomógłbyś mi, ale - do licha - jak ty to robisz? spodnie się składa na trzy w tym domu. bluzki na pół i na pół. ale nie na to pół. najpierw wzdłuż. weź pozmywaj. ale gdzie ty to stawiasz? jak zrobisz odwrotnie, to będzie pasować jedna miska w drugą. i kaszę dzieciom zrób, ale co ty - owoców nie gotujesz? jak to nie zmieliłeś orzechów? nie zjedzą. mówię ci, nie zjedzą. o, zjadły. ostatnio nie zjadły. podłogę byś umył, ale ile ty tam tego płynu nalałeś? i którego? nie tego się wlewa. i tak dalej. mogę długo.
i jak tak już sobie wspólnie mędzimy, drogie panie, to pomędźmy jeszcze, że coś ten stary ostatnio długo po godzinach w pracy siedzi. co to, tylko on jeden umie pracować na świecie?